Strona główna | Mapa serwisu | English version  
Strona główna
Strona główna
   
 
NEWS DNIA:
Sevilla sprowadza Barcelonę na ziemię

Barça dzięki osiągnięciom w sezonie 2005-2006 zyskała ogromne poważanie na całym świecie. Wczorajszego wieczora okazało się, dzięki wspaniałej postawie Sevilli, że trofea, nagrody idywidualne i prestiż to nie wszystko. Aby pozostać na szczycie należy wygrywać. Aby wygrywać należy grać.

Mecz finałowy zawsze jest czymś wyjątkowym. Niezależnie od rywala czy rozgrywek. Po jego zakończeniu nie można już nic zmienić, a wynik i zwycięzca przechodzą do historii.

Tymczasem wczoraj w Monako finał rozgrywała tylko Sevilla. Dla Barcelony był to, wydaje się, po prostu kolejny mecz. Skończyła się niniejszym wielka fiesta, która rozpoczęta w listopadzie zeszłego roku na Bernabeu, trwała także w Paryżu oraz Monako - podczas uroczystej gali UEFA.

Do tego spotkania nie przygotowano się z należytą starannością. Konferencje prasowe, sesje zdjęciowe, rozmowy telefoniczne... Wszystko oprócz gry w piłkę?

Już w siódmej minucie Renato zdobył dla swojego zespołu pierwszą bramkę, dobijając piłkę po strzale Luisa Fabiano. Linia defensywy była bezsilna - tak jak w Paryżu. Valdes zrobił co do niego należało - tak jak w Paryżu. Barça przegrywała - tak jak w Paryżu.

Ale Monako nie jest Paryżem. Ekipa z Andaluzji wiedziała doskonale jak ma grać. Juande Ramos dzień przed spotkaniem powiedział, że jego drużyna wiele sił będzie musiała poświęcić, by wygrać. Tak właśnie się stało. Katalończycy pchali się środkiem, mieli piłkę, ale brakowało okazji. Im bardziej byli bezradni, tym lepiej grała Sevilla. Pierwszy celny strzał na bramkę ze strony zwycięzców Ligi Mistrzów został oddany w 39. minucie...

Ostatnie chwile pierwszej części gry przyniosły drugą bramkę. Straconą w sposób niedorzeczny. Po rzucie rożnym Valdes wybił nieporadnie piłkę, a jego defensorzy pozwolili Fredericowi Kanoute na celne przelobowanie stojącego kilka metrów od bramki Valdesa. 2:0.

Na początku drugiej połowy Barcelona bliżej była stracenia bramki numer trzy niż zdobycia bramki numer jeden. Sevilla nie dała się zdominować, a wprowadzenie Iniesty i Gudjohnsena nie zmieniło wiele w obrazie gry potyczki, która od początku do końca nie leżała Blaugranie

Wejście Ludovica Giuly`ego na boisko oznaczało postawienie wszystko na jedną kartę przez Franka Rijkaarda. Nie udało się. Po faulu Puyola do siatki z rzutu karnego trafił Enzo Maresca. Tuż przed końcem mało brakowało, a Victor Valdes zostałby pokonany po raz kolejny. Mimo to, został gorzkim bohaterem tego meczu. Dzięki jego postawie 'Duma Katalonii' nie doznała totalnego upokorzenia.

Redakcja serwisu przeprasza za tak duże opóźnienie z opublikowaniem analizy meczu. Jest to skutek szoku, jakiego miejmy nadzieję doznali także zawodnicy naszego ulubionego klubu. Zimny prysznic na samym początku rozgrywek być może okaże się zbawienny - na poprawę jest bowiem jeszcze sporo czasu.

FC BARCELONA